Zamienniki: nie taki diabeł straszny – CHIP.pl
(fot. chip.pl)
Producenci drukarek przestrzegają przed wykorzystywaniem wkładów atramentowych niezależnych producentów. Roztaczają przy tym katastroficzne wizje awarii sprzętu i fatalnej jakości wydruki. Czy mają rację?
Tak, mają rację. Nie, nie mają racji. Obie odpowiedzi są poprawne, ponieważ za określeniem „zamienniki” albo „alternatywne wkłady atramentowe” kryją się produkty o skrajnie różnej jakości. Często także w bardzo różnych cenach, choć generalnie nawet te „drogie” zamienniki, są wyraźnie tańsze od oryginalnych atramentów firmowanych przez producentów drukarek. Nadal bowiem większość z nich stosuje zasadę: sprzedać taniej samo urządzenie, a później narzucić taką marżę na materiały eksploatacyjne, aby się to szybko zwróciło.
Odpowiedzialność zbiorowa
Bywa, że straszliwe wizje roztaczane przez wytwórców drukarek stają się rzeczywistością. Wielu użytkowników drukarek ma negatywne doświadczenia z zamiennikami: zapchane głowice, przekłamane kolory, nierównomierny rozkład atramentu, a w przypadku drukarek laserowych – blade smugi lub nawet dziwne linie na wydrukach. Takie rzeczy naprawdę się zdarzają, ale nie warto z tego powodu raz na zawsze rezygnować z używania zamienników! Na rynku pojawia się wiele podróbek niemających nic wspólnego z jakością, ale są także firmy, które dbają o dobro klienta i prowadzą własne badania rozwojowe, tak aby idealnie dopasować swoją ofertę do najnowszych modeli drukarek pojawiających się na rynku. Ich produkty rzeczywiście warto kupować, bo mimo wyraźnie niższych kosztów druku zapewniają porównywalną jakość, czasami nawet lepszą.
Warto mieć świadomość, że drukarka z mniejszą liczbą atramentów, zużyje sumarycznie mniej tuszu do wydrukowania takiego samego zdjęcia (nie poruszamy kwestii jakości druku). Wykres pokazuje zużycie tuszu podczas druku tej samej fotografii na drukarkach HP wykorzystujących różną liczbę wkładów. (fot. chip.pl)
Kilka razy przeprowadzaliśmy już testy zbiorowe alternatywnych wkładów atramentowych, porównując je oczywiście z oryginałami. Używaliśmy przy tym zarówno zaawansowanych metod laboratoryjnych (m.in. profesjonalnego kolorymetru do sprawdzenia zakresu barwnego), jak i badań statystycznych, zalecanych zresztą przez producentów drukarek. Te ostatnie polegały na ułożeniu szeregu wydruków jednakowych stron testowych w kolejności „podobania się”. Dane zbierane są od dużej grupy respondentów. Sumaryczne wyniki naszych badań okazały się naprawdę ciekawe, a niekiedy wręcz zaskakujące. Dla przykładu: w teście piętnastu zestawów atramentowych do drukarek Canona, oryginalne wkłady producenta znalazły się na ósmym miejscu. Na jedenaście zestawów do popularnego modelu drukarki Epsona oryginały były trzecie. Na sześć zestawów do drukarek Lexmarka wkłady producenta zajęły czwarte miejsce. Jedynie tusze HP zajęły pierwsze miejsce (na osiem zestawów), ale bez szczególnej przewagi nad tańszymi, alternatywnymi konkurentami.
Ten sam test wykazał też, że rzeczywiście można natrafić na zamiennik bardzo kiepskiej jakości. Dwa razy doszło podczas testów do zapchania głowicy, a zestawy zajmujące ostatnie miejsca w teście były po prostu fatalne: mowa o całkowicie przekłamanej kolorystyce oraz znacznie gorszej jakości wydruków (niezależnie od papieru i typu wydruku). Korzystanie z zamienników może się nam w tym kontekście skojarzyć z grą w rosyjską ruletkę. Jednak przy zachowaniu kilku zasad ryzyko uszkodzenia drukarki czy otrzymania jakości wydruków, z której nie będziemy zadowoleni, jest minimalne, zaś korzyści finansowe – bardzo wymierne. Nie dajmy się więc zastraszyć.
Atramenty (tusze) dzielą się na barwnikowe (mieszanka płynów) i pigmentowe (zawiesina drobnych cząstek stałych w cieczy). Z perspektywy użytkownika ważne jest to, że tusze barwnikowe rzadziej zapychają głowicę drukującą, choć mimo wszystko to też się zdarza – zwłaszcza jeśli korzystamy z drukarki sporadycznie i dochodzi do zaschnięcia atramentu. W przypadku tuszów pigmentowych kiepskiej jakości, niektóre cząsteczki pigmentu mogą być tak duże, że w efekcie doprowadzą do zapchania mikroskopijnych dysz głowicy. (fot. chip.pl)
Jak wybierać zamienniki?
Przede wszystkim nie warto patrzeć jedynie na cenę, bo w dłuższej perspektywie najtańszym rozwiązaniem okazują się zawsze te wkłady atramentowe, które nie powodują problemów z drukarką i z których jakości oraz wydajności jesteśmy zadowoleni. Okazyjnie niska cena – nawet w kategorii zamienników – może być (choć nie musi) sygnałem ostrzegawczym. Dlatego warto poświęcić chwilę na zbadanie zarówno samego wkładu, jak i jego producenta. Na początku odpadną wtedy wszystkie te wkłady, których wytwórcę trudno ustalić, bo na opakowaniu jest tylko nazwa lub nazwa i jakiś nieprecyzyjny kontakt do siedziby poza granicami Polski. Takie produkty zdecydowanie odradzamy. Ponadto, warto sprawdzić samą jakość opakowania, zabezpieczenia wkładu przed wysychaniem itp. – być może na półce w hipermarkecie jakieś pudełko jest otwarte i da się zajrzeć do środka. Jeśli w opakowaniu jest też dokładna instrukcja, szczegółowe informacje o stosowaniu wkładu oraz gwarancji producenta zarówno na sam wkład, jak i na drukarkę, to oznaka, że mamy do czynienia z sensowną propozycją. Ale to nie wszystko. W czasach powszechnego dostępu do Internetu naprawdę warto zadać sobie trud i wyszukać informacje na temat danego producenta, choćby na smartfonie, stojąc przed półką w sklepie. Jeśli firma ma dobrze funkcjonującą polską stronę, to pierwszy plus. A jeśli są na niej informacje na temat uzyskanych certyfikatów (np. ISO 9001, ISO 14 001, ISO 19 572, ISO 19 798, ISO 24 711) świadectwa testów TÜV albo wyróżnienia przyznane przez cieszące się zaufaniem media, to już jest bardzo dobrze.
Istnieje cały rynek skupowania zużytych wkładów, które są napełniane i ponownie sprzedawane jako zamienniki. W ich przypadku z jakością może być bardzo różnie, zwłaszcza jeśli zintegrowana głowica wytarła się już podczas kontaktu z papierem.
Czy zatem wytwórcy drukarek mają rację, ostrzegając przed alternatywnymi materiałami eksploatacyjnymi? Z pewnością nie kłamią, pokazując negatywne efekty korzystania z zamienników, ale są to zwykle specjalnie dobrane, spektakularne przykłady produktów najgorszej jakości. Obiektywnie rzecz biorąc, racja leży bardziej po stronie producentów zamienników, bo odrobina ostrożności i zdrowego rozsądku ograniczy ryzyko trafienia na fatalną podróbkę do minimum, a pozwoli wyraźnie ograniczyć koszty druku.